Są takie dni, tygodnie ,a pewnie
nadejdą całe miesiące kiedy nie będę szczęśliwa, czy choćby zadowolona z mojej
aktualnej pracy. Tak właśnie stało się teraz. Po miesiącu miodowym w korporacji
przyszedł czas na szarą rzeczywistość i to wszystko co w bajkach kryje się pod
zdaniem „i żyli długo i szczęśliwie”.
Wcale się nie dziwię, że większość historii kończy się w momencie kiedy bohater osiąga cel. Działania, które podejmujemy żeby znaleźć pracę wywołują wiele różnych emocji – wszystko rozpoczyna się od podjęcia decyzji. Później często pojawiają się przeciwności losu – próby przed którymi staje bohater – czyli ja. A wszystko to po to żeby otrzymać telefon z informacją – „chcemy Panią zatrudnić”. Po rozpoczęciu pracy jeszcze przez jakiś czas euforia trwa. Wszystko jest nowe i ekscytujące. Ale po kilku miesiącach, kiedy już wiemy co i jak, nagle okazuje się, że to co robimy wcale nie jest takie fajne, zadania zaczynają się powtarzać, powoli dopada nas monotonia. Tym gorzej jeśli odkrywamy, że zakres wykonywanych przez nas obowiązków nie jest dokładnie tym czego się spodziewaliśmy!
Wcale się nie dziwię, że większość historii kończy się w momencie kiedy bohater osiąga cel. Działania, które podejmujemy żeby znaleźć pracę wywołują wiele różnych emocji – wszystko rozpoczyna się od podjęcia decyzji. Później często pojawiają się przeciwności losu – próby przed którymi staje bohater – czyli ja. A wszystko to po to żeby otrzymać telefon z informacją – „chcemy Panią zatrudnić”. Po rozpoczęciu pracy jeszcze przez jakiś czas euforia trwa. Wszystko jest nowe i ekscytujące. Ale po kilku miesiącach, kiedy już wiemy co i jak, nagle okazuje się, że to co robimy wcale nie jest takie fajne, zadania zaczynają się powtarzać, powoli dopada nas monotonia. Tym gorzej jeśli odkrywamy, że zakres wykonywanych przez nas obowiązków nie jest dokładnie tym czego się spodziewaliśmy!
Aktualnie znalazłam się sytuacji
kiedy cierpię przez to, że pracuję (tylko!) 8 godzin dziennie. Nie starcza mi
czasu na wykonywanie wszystkich zadań, które ciągle mnożą się w magiczny
sposób. Od momentu kiedy przychodzę do biura, aż do czasu powrotu do domu
siedzę i „klepię”. Nie mam czasu na przerwy (poza jedną obiadową, która i tak
nie wlicza się w czas pracy), do toalety chodzę biegiem, a z koleżanką, która
siedzi kilka biurek dalej nie rozmawiałam od wielu dni. Właściwie z nikim nie
rozmawiam, tylko siedzę i próbuję zdążyć.
Jak można zauważyć przechodzę mały kryzys. Coraz trudniej jest mi rano wstać z łóżka i obawiam się, że zauważam u siebie pewne oznaki nadmiernego stresu.
Zaczęłam się zastanawiać co
zrobić, żeby jakoś temu wszystkiemu nadać sens, cel. Coś na czym mogłaby
opierać się moja motywacja… Jest to coś nad czym muszę pomyśleć w wolnym
czasie. Kiedy znajdę sposób jak nie zwątpić i przetrwać kryzysowe momenty od
razu się nimi z wami podzielę.
A tymczasem idę ładować
akumulatory na spacerze!
Pozdrawiam,
Pola
Komentarze
Prześlij komentarz